Tworzenie od nowa

Styczeń 2018

Ogień. Woda. Powietrze. Ziemia.
Umarłam, aby narodzić się na nowo.
Tonę powoli spalając się jednocześnie.
Widzę światło coraz słabiej, powieki coraz cięższe.
Poddaję się umieraniu.
Wycieńczona walką opadam.
Coraz ciemniej i zimniej.
Coraz mniej powietrza.
Czarna otchłań taka rozległa i taka ciężka.
Tak pusto i tak ciasno jednocześnie.
Spalona doszczętnie dotykam dna. 
Cisza, pustka, zupełne nic.
Ruiny spalone doszczętnie.
Przerażająca samotnia, pustkowie.
Wszystko umarło.

Moje Serce...
Serce spalone i zamarznięte jednocześnie.
Akceptacja końca. 
Bezpieczeństwo we własnej śmierci.

I nagle Początek.
Dotknięcie ciepła w samo Serce.
Leciutki podmuch wiatru Miłości.
Odrodzenie kawałek po kawału.
Nowe ożywione ciało.
Unoszę się przebudzona ze snu.
Spoglądam za siebie z niedowierzaniem.
Wypływam coraz wyżej. 
Coraz bliżej...
Z płomieni powstaję.
Rozpalona Kreacja. Ból własnej Mocy.
Wyłaniam się z głębin.
Głęboki oddech i ulga.
Unoszę się nad powierzchnię wody.
Powietrze głęboko w płucach.
Oddech boli i jednocześnie daje ulgę.
Unoszę się wysoko nad własne narodziny.
Dotykam Jedności.
Ciepłe, jasne, skrzące Światło.
Wielobarwne refleksy najpiękniejszej złotej bieli.
Wracam.
Pomału opadam dotykając stopami Ziemię.
Pełna wiary, odwagi, nadziei i Miłości.
Dziękuję

Dawno temu zostałam ukształtowana nie moimi przekonaniami, jedynymi prawdami na tamten dziecięcy, niewinny czas. Słowa, czyny, bezczynność głęboko się we mnie wpisały i podyktowały jak mam dalej żyć.
Do czasu.
W pewnym momencie zaczęło brakować miejsca, bo tak bardzo one urosły. Im bardziej rosłam, dojrzewałam tym bardziej rozrastały się fałszywe przekonania. Koło bolesnych zdarzeń toczyło się nieustannie. W kółko to samo. Zmianie ulegały okoliczności, ludzie, miejsca. Lecz schemat pozostawał wciąż ten sam.
Niemalże każda, a właściwie każda dziedzina mojego życia była zarażona, chora i kulejąca. Związki partnerskie, relacje przyjacielskie, sytuacja zawodowa, sposób spędzania wolnego czasu. Zaczęłam dostrzegać fałsz. Próbowałam sobie pomóc. Szukałam pomocy. I kiedy już myślałam, że najgorsze za mną, stało się. Zachwianie, zburzenie, upadek, śmierć.

Po czasie zrozumiałam, że aby mogło powstać coś nowego, najpierw stare i dobrze znane musi runąć, umrzeć, spalić się. Odrodziłam się na nowo. Odnalazłam Źródło samej siebie. Na tym jednak nie koniec. Wędrówka trwa. Śmierć była tylko przejściem i odnalezieniem drogi do samej siebie.

foto lawanda

Zdjęcie zrobione w 2016 roku. Jakie emocje wywołuje?

Komentarze

Popularne posty